Rozmowa z Anną Maruszeczko – dziennikarką, autorką podcastu #Wojowniczki&Wojownicy
Joanna Pastuszak – Cybulska: Aniu, jako dziennikarka, prawdopodobnie rozmawiałaś już z tysiącami kobiet. Powiedz, czy jest coś, co jeszcze zaskakuje Cię podczas rozmów z nimi?
Anna Maruszeczko: Tak, zawsze jest coś takiego. Jesteśmy różne i to jest wspaniałe, bo trzeba nam różnorodności. Ale jeśli coś mnie zaskakuje, to właśnie to, jak dużo mamy ze sobą wspólnego. “O, ja też tak mam!” – uwielbiam te nasze odkrycia. W czym jesteśmy takie podobne? Choćby w naszych słabościach. Powszechnie nie dowierzamy w swoje możliwości, w swój potencjał, umniejszamy sobie: “A to takie normalne. To nic wielkiego. Udało mi się przez przypadek”.
My kobiety, zdecydowanie łatwiej niż nasi partnerzy, potrafimy się otworzyć i opowiedzieć o tym, co nas uwiera czy dręczy. Nie tylko po to, by ponarzekać. Czasem po to, by w ogóle siebie usłyszeć. Dzięki temu, że rozmawiamy, nazywając stany i uczucia, które są naszym udziałem, łatwiej rozwiązujemy swoje problemy. Doświadczamy wymiany energii. Dajemy sobie uwagę i życzliwość. Ciągniemy się w górę, a nie w dół. Wspólnota doświadczeń jest nie do przecenienia.To nieustająco mnie wzrusza i sprawia, że czuję się pewniej i bezpieczniej.
W tym celu zaczęłaś tworzyć swój podcast? Chciałaś, aby ludzie zaczęli „opowiadać siebie” i uczyli się czegoś nowego o sobie?
Według Hanny Arendt, „opowiadanie historii to nasz ludzki sposób radzenia sobie z rzeczywistością”. Jest cenną umiejętnością, bo to też działanie z myślą o innych ludziach. Nasza opowieść ma mieć szersze znaczenie.
Życia nie nauczymy się z podręczników. Rozmowa z drugim człowiekiem jest niezastąpioną skarbnicą wiedzy i inspiracji.
W opowieściach moich Wojowniczek i Wojowników zwykle ma miejsce jakiś kryzys. Ale nie epatujemy dramatami. Pokazujemy, jak się wychodzi z życiowych zakrętów.
Jak się to ma do niezależności? Czy to właśnie trudności pomagają nam budować swoją odrębność, samodzielność?
Kryzys wiąże się z cierpieniem, ale bez kryzysu nie byłoby wzrostu, bez porażki nie mielibyśmy szansy na poznanie swojej życiowej siły.
Wszystko, co nam się w życiu przydarza, może być lekcją. Porażki są po to, abyśmy się budzili z ułudy, żebyśmy chcieli się zmieniać, doskonalić. One na początku zawsze dotykają i bolą. Sama też cierpię, jest mi źle, gdy coś się nie udaje. Ale kiedy ma się otwartą głowę, to zaczyna się myśleć i szukać rozwiązań.
Są jednak ludzie, którzy zatrzymują się na swojej krzywdzie. Uskarżają się na wszystko, szukają winnych swojego niepowodzenia na zewnątrz zamiast w sobie. Porównują się do innych na zasadzie: „Oni mieli łatwiej. Dostali pieniądze na start od rodziców. A mnie szef nie docenia“ etc. W tym przekonaniu i poczuciu krzywdy nieraz trwają całe życie, zatruwając siebie i otoczenie.
I tutaj powinno nastąpić przełączenie się na inne fale myślowe ….
U niektórych to jest niczym iluminacja. Nagle odkrywają tajemnicę istnienia. Pod wpływem jakiegoś impulsu następuje przebudzenie. Często jednak trzeba wielu lat pracy nad sobą, aby zobaczyć zaklęty krąg swoich myśli. Gdy mamy kogoś takiego w swoim bliskim otoczeniu i zależy nam na nim, warto niestrudzenie, co jakiś czas, zadawać mu pytania, które prowokują do zmiany myślenia i działania albo poszukania pomocy fachowców, nie wszyscy dają radę w pojedynkę.
A jak do tego ma się niezależność? Co według Ciebie stanowi centrum niezależnej postawy?
To przede wszystkim samoświadomość i odwaga. Spotykam kobiety, które w ogóle nie mają potrzeby niezależności albo raczej nie rozumieją, jak to jest żyć na swoich zasadach. Boją się niezależności, nie wierzą we własne siły a czasem chociaż czują, że można by coś w życiu poprawić, zwycięża w nich konformizm.
Jaką rolę w budowaniu niezależności kobiet mają mężczyźni?
Na początku ery samorozwoju kobiet, obserwując to zjawisko, odnosiłam wrażenie, że kobiety zaczęły biec, wręcz galopować, pozostawiając mężczyzn daleko w tyle. One biegły, a oni stali zaskoczeni i przyglądali się temu.
Jednak uważam, że mądry człowiek nie będzie się obawiał o to, że ja chcę się rozwijać. Jeśli jest inaczej, to albo ja staję się zbyt radykalna w tej zmianie, albo mój partner ma sporo z sobą do przepracowania.
Trzeba o tym rozmawiać i tłumaczyć swojej drugiej połowie, dlaczego to robię. Przecież mój rozwój osobisty ma służyć lepszym relacjom z innymi ludźmi, nie powinien być celem samym w sobie.
Zgłaszają się jednak do nas panie, którym brakuje pewności siebie, męskiego wsparcia w budowaniu swojej pewności siebie.
Mężczyźni bywają zdezorientowani. Ale, tak jak powiedziałam, trzeba o tym rozmawiać, inspirować się nawzajem. Kto powiedział, że rozwój osobisty jest tylko dla kobiet? Poza tym kobieta niesamodzielna i potulna jest nudna. Każdy sensowny mężczyzna prędzej czy później doceni ambitną kobietę.
Czy zauważyłaś, w jakimi momencie swojego życia kobiety zazwyczaj zaczynają budowanie niezależności?
Często dzieje się to pod wpływem przykładu innych kobiet. Nie chodzi o cudzy, gotowy przepis na życie, tylko o inspirację.
Kiedy kobieta znajduje się w sytuacji, w której nic od niej nie zależy, na nic nie ma wpływu, gdy tkwi w nieudanym związku czy eksploatującej, niesatysfakcjonującej pracy, to wreszcie może dojść do sytuacji, w której czuje, że dłużej nie wytrzyma i otwiera się na zmianę. Szuka sojuszników, kobiecych środowisk, „babskich kręgów”. I zaczyna się uczyć niezależności, i finansowej, i mentalnej. Jakość życia się zmienia.
A czy Ty jeszcze zastanawiasz się nad niezależnością w swoim życiu?
Ja zawsze o sobie myślałam, że jestem niezależna. Lubię postawić na swoim i w domu, i w pracy. Jednak mając rodzinę, pracując w redakcjach, w zespołach etc, muszę pamiętać, że niezależność ma swoje granice. Aby mieć dobre relacje z ludźmi, trzeba czasem odpuścić.
Wyznacznikiem niezależności jest dla mnie moja praca, osobne konto w banku, chociaż pieniądze mamy z mężem wspólne. Istotna jest również możliwość decydowania o wszystkim, co dotyczy mojej rodziny, możliwość mówienia o swoich potrzebach. To są fundamenty.
Czyli z poczucia niezależności bierze się też umiejętność dostrzegania urody życia?
Kobiety nierzadko są tak zajęte, że nie mają czasu celebrować swoich osiągnięć. Wszystkie swoje aktywności postrzegają w kategoriach obowiązków i wyzwań. Zaniedbują swoje przyjaźnie. Aby doświadczać urody życia, trzeba się umieć zatrzymywać. Trzeba uważnie żyć. Świat wciąż jest taki piękny!
Aniu, serdecznie dziękuję Ci za kobiecą opowieść o pierwiastkach niezależności obecnych w życiu każdej z nas.
Anna Maruszeczko – kobieta niezależna, dziennikarka, była redaktor naczelna miesięcznika „Uroda Życia”, autorka książki „7 Dróg. W poszukiwaniu życiowej misji” wydanej nakładem naszej Fundacji. Autorka podcastu #Wojowniczki i Wojownicy (kliknij w link podcastu, aby przenieść się do świata Anny).