Wywiad z Izabelą Dejdą, właścicielką „Kobiecej Akademii Zdrowia” i marki „Zdrowo w biegu”.
Joanna Pastuszak-Cybulska: Czy można o Tobie powiedzieć, że jesteś instruktorką żywienia?
Iza Dejda: W dużym uproszczeniu można tak powiedzieć. Jednak ja do tego tematu podchodzę z szeroką perspektywą. Pokazuję kobietom, jak dzięki zmianie sposobu odżywiania można żyć lepiej i osiągać więcej. Jest ścisły związek między spożywanym jedzeniem, a odnoszeniem sukcesów, spełnianiem marzeń i byciem szczęśliwym.
Programy przemiany które stworzyłam, owszem, zawierają wiedzę co jeść, jak jeść i kiedy jeść, ale to tylko ułamek wiedzy, którą przekazuję. Uczę planowania zmiany, lepszej organizacji, pokazuję, jak budować trwałe nawyki, które mogą ułatwić nasze życie i wiele w nim zmienić.
Pożywienie wpływa na nasze emocje i nastrój, pracę umysłu i szybkość podejmowania decyzji, a nawet na pewność siebie. Jeszcze większe znaczenie ma czas niejedzenia, czyli stosowanie postów (na przykład post Intermittent Fasting) oraz odpowiednie przerwy między posiłkami. Niestety, w obecnych czasach, kiedy jedzenie na każdym kroku jest obok nas, maltretujemy organizm wiecznym trawieniem, a to również obniża naszą produktywność.
Jaki wpływ na nasze funkcjonowanie i myśli ma to, czym się żywimy?
Ta zależność jest ogromna i wpływa nawet na naszą samoocenę!
Wielu z nas jest uzależnionych od jedzenia w mniejszym lub większym stopniu. Wiele osób jest tego nieświadoma. Ciągle mamy ochotę coś zjeść czy się napić, podjadamy między posiłkami, często myślimy o słodkim, a wieczorem nie możemy się opanować, aby nie „porwać” czegoś z lodówki.
Czujemy, że coś jest nie tak, zaczynamy coraz gorzej się czuć, mniej zadowalająco wyglądać. Próbujemy to zmienić i wierzymy, że powinno się udać, bo przecież wszędzie widzimy metamorfozy i innym się udaje. A tak nie jest i nam nie wychodzi lub wychodzi, ale krótkotrwale.
Więc jak wtedy mamy się czuć? Takiej osobie wydaje się, że jest nieudacznikiem, nie potrafi wytrwać w założonych celach, zapanować nad sobą i swoim życiem. Brak efektów wywołuje też frustrację, przestaje w siebie wierzyć i myśli o sobie źle. A taka postawa i negatywne myślenie wpływa na wszystkie nasze życiowe decyzje.
Najgorszym wrogiem naszych myśli i codziennego funkcjonowania jest cukier. I nie mam tu na myśli tylko cukru jawnego – sypanego, ale także ukryty, który jest obecnie wszędzie w produktach spożywczych. Czasami jogurt pitny reklamowany jako zdrowy, ma więcej cukru niż czekolada, a woda smakowa więcej cukru niż lody.
Cukier bardzo szybko nas uzależnia i ma olbrzymi wpływ na nasze emocje, wywołuje wahania nastrojów, wieczne poddenerwowanie, irytację, a także „zamglenie umysłu”.
Czyli błędem jest stosowanie diety, jeśli nie eliminujemy cukru?
Moim zdaniem warto sobie odpuścić wszystkie diety, a zająć się zmianą fundamentów zdrowego odżywiania. Pierwszym krokiem, zaraz obok prawidłowego nawodnienia organizmu, jest właśnie eliminacja cukru jawnego i ukrytego. To cukier jest odpowiedzialny za rozregulowanie pracy hormonów trawiennych i bez odzyskania tej równowagi, każda zdrowa przemiana będzie bardzo trudna i najczęściej chwilowa.
Problem jednak jest w tym, że konsument jest pogubiony i nie wie, które produkty są bogate w cukier. Lobby cukrowe jest bardzo silne i mocno zakorzenione w branży spożywczej. Wszelkie chwyty marketingowe, typu fit, light, czy bez cukru oraz świetne reklamy telewizyjne działające podprogowo, robią straszne zamieszanie w głowach konsumenta.
Odniosę się jeszcze do samego słowa dieta, które kojarzy się z wyrzeczeniami. Raczej unikałabym tego określania, podobnie jak i samych w sobie diet. Lepszym podejściem jest zmiana podstaw zdrowego odżywiania, a przy tym naprawa organizmu i odzyskanie równowagi hormonalnej. Takie podejście daje trwałe efekty i jest duża szansa, aby zachować je na zawsze.
Warto pamiętać, że zdrowe odżywianie kiedyś, a zdrowe odżywianie dzisiaj ma zupełnie inny wymiar, bo bardzo zmienił się nasz styl życia. Coraz mniej się ruszamy i mamy coraz gorszej jakości pożywienie. I to dlatego wiele dietetycznych porad, wyuczonych w starym systemie nie daje efektów. Ja opieram się głównie na wiedzy medycznej.
To jak jedzenie wpływa na nasze decyzje?
Kiedy jesteśmy odpowiednio odżywieni, czyli nie brakuje nam energii w postaci kalorii, ani substancji odżywczych, wówczas nasze ciało i umysł osiągają stan równowagi.
Nasza głowa zaczyna zupełnie inaczej pracować. Wzmaga się pamięć i koncentracja, logiczne myślenie, podejmujemy bardziej wyważone i przemyślane decyzje, i co najważniejsze, nie są one podszyte wyłącznie emocjami.
I odwrotnie, cukier i brak nawodnienia organizmu wywołują mgłę mózgową i wzbudzają negatywne emocje. Jesteśmy zmęczeni, ospali, mamy problem z myśleniem, komunikacją z innymi, szybko się denerwujemy, jesteśmy niespokojni. W takich warunkach zapadają zupełnie inne decyzje i nie zawsze są one trafne.
Czyli w ujęciu mentalnym, możemy tu zaryzykować stwierdzenie, że jakość naszego pożywienia wpływa na nasze poczucie niezależności, pewności siebie?
Tak, oczywiście! Prawidłowe odżywianie powoduje, że lepiej się czujesz i lepiej wyglądasz, a pełna akceptacja siebie wpływa na Twoją samoocenę i pewność siebie. Osoba znająca swoją wartość zupełnie inaczej postępuje w życiu i więcej też w nim osiąga swoje cele o wiele bardziej świadomie.
Dzięki zmianie odżywiania możesz zacząć drogę odzyskania nie tylko poczucia własnej wartości, ale także pewności siebie. Stajesz się niezależną i zdecydowaną kobietą, która dokonuje własnych wyborów i żyje na własnych warunkach. Sama decydujesz, co jest dla Ciebie odpowiednie.
Jest jeszcze aspekt akceptacji siebie, który wpływa na Twoje relacje z otoczeniem. Kiedy lubisz siebie i lubisz swoje towarzystwo, wówczas nie masz już takiej potrzeby bycia z kimś za wszelką cenę, nie poszukujesz wsparcia i poparcia u kogoś. Nie jesteś też toksyczną osobą dla innych, a i sama jesteś w stanie się uchronić przed toksycznymi relacjami.
A czy jest powiązanie między złym odżywaniem, a uzależnieniami?
Tak, złe odżywianie, wywołuje kolejne uzależniania.
Już jedzenie, samo w sobie, może być uzależnieniem. Pożywienie przede wszystkim ma być dla nas „paliwem” i dostarczać energię do życia. W rzeczywistości często jest zupełnie inaczej, staje się lekarstwem na nudę, złe emocje i nagrodą za wszelkie zło. A dalej zaczyna się błędne koło. Źle się odżywiam, więc kiepsko się czuję i wyglądam, ale nie chcę o tym myśleć. W zastępstwie zajmuję się czymś innym, co ma mi poprawić humor i wtedy często wpadam w uzależnienia. Napiję się kieliszek wina, kupię sobie nowy ciuszek i wiele innych.
Najczęstsze uzależnienia mające destrukcyjny wpływ na człowieka, to alkoholizm, narkomania, pracoholizm, seksoholizm, nikotynizm, hazard, zaburzenia odżywiania i moim zdaniem – zakupoholizm i uzależnienie od social media. Nie zdajemy sobie sprawy, jakie poważne jest uzależnienie od portali społecznościowych. Kochamy podglądać innych, kochamy newsy, afery, hejt, kochamy lajki pod naszymi zdjęciami. Coś się dzieje, pojawia się dopamina i od niej uzależnienie. Bardzo polecam dopaminę z social media zamienić na sportowe endorfiny i wtedy pojeździć na rowerze, poskakać, pobiegać. To uzależnienie jest znacznie bezpieczniejsze, a efekty uboczne zaskoczą Cię w lustrze.
Drugi problem to nakręcony do granic możliwości konsumpcjonizm. Media wyśrubowały w ludziach olbrzymią potrzebę „muszę to mieć”, „muszę to kupić i to za wszelką cenę”. Mało tego, że „muszę to mieć”, to jeszcze muszę pokazać innym, że to mam, że dzięki temu jestem ważna.
Każdy zakup, to uderzenie dopaminy i chwilowe szczęście. Czy rzeczywiście dana rzecz jest nam potrzebna, to już ma mniejsze znaczenie, bo tu chodzi o ten moment wejścia w posiadanie kolejnej rzeczy, tego chwilowego szczęścia, które jest uzależnieniem.
Jest jeszcze element podnoszenia własnej wartości, otaczanie się drogimi i markowymi rzeczami.
Dla większości, droga marka ubrań, drogi samochód, wielki dom, mówią o statusie człowieka i świadczą o jego wartości. Jakie to jest często błędne pojmowanie! Jak to ktoś mądry kiedyś powiedział „kupujemy rzeczy, których nie potrzebujemy, za pieniądze, których nie mamy, żeby zaimponować ludziom, których nie lubimy”. I tak kredyt kredytem popędza, nasza stabilność finansowa kuleje, a my coraz gorzej się w tym całym „niby” bogactwie czujemy.
To wszystko jest powiązane z naszymi emocjami, a te są powiązane z żywieniem. Więc jest ścisła zależność, między sposobem odżywiamy, a tym jakie życiowe decyzje podejmujemy. Nikt nie chce, aby ktoś lub coś kontrolowało jego życie. Chcemy być Panem / Panią własnego życia, a uzależnienia nam to odbierają.
Praca nad zmianą nawyków żywieniowych to jest proces. Wymaga on samozaparcia, odpowiedzialności za decyzje. Czy dieta jest tylko dla silnych osób?
Nie, powodzenie w każdej dziedzinie, nie tylko przy zmianie odżywiania, może odnieść każda osoba.
Sukces tkwi w podjętej metodzie działania. Obecnie nastały takie czasy, że wszyscy od siebie oczekujemy spektakularnych efektów, a jak takich nie ma, to tracimy poczucie sensu zadania.
W rzeczywistość powinno być odwrotnie. To systematyczna mróweczka osiąga spektakularne efekty, a nie porywający się na duże cele Herkules. Nie umiemy swoich celów rozłożyć na mniejsze kroczki, aby przy realizowaniu każdego z nich osiągać sukces, a tym samym budować motywację do dalszego działania. Mniejsze kroki to mniejsze sukcesy, ale dzięki temu cały czas idziemy do przodu. Ludzie trochę zapominają, że obok realizacji swoich założonych celów, na przykład zmiany sposobu odżywiania, toczy się jeszcze normalne życie, w którym uczestniczymy. Nasza przemiana nie może zająć całej tej przestrzeni, a jedynie jej skrawek. Nie porzucimy naszego całego życia dla niej. Przecież my mamy ogrom innych obowiązków i czekają też bliscy.
Dlatego bardzo dobrze sprawdza się metoda małych kroczków i ja w ten sposób stworzyłam Kobiecą Akademię Zdrowia. Przez pół roku wdrażamy małe, ale trwałe kroczki zdrowej przemiany. Jest to pierwszy taki produkt w Polsce w kategorii odżywiania. Śmieję się, że to taki „Netflix” ze zdrowymi serialami, który cały czas podtrzymuje zainteresowanie. Co tydzień nowy odcinek, bo wiedza udostępniana jest etapowo, a co miesiąc nowa opłata, która nie obciąża portfela (subskrypcja). Świetnie się sprawdza taka forma i w ten sposób powstają Królowe Życia, czyli kobiety niezależne.
Jaka jest Twoja rola w pomaganiu kobietom, jak powinny w sobie tę zmianę budować?
Przekazuję wiedzę dotyczącą mojego modelu odżywiania (to dosyć trudna wiedza oparta na diabetologii) oraz uczę metod przemiany poprzez małe kroczki. W ten sposób zmieniamy się na kilku płaszczyznach. Mamy coraz więcej energii, coraz lepiej wyglądamy, a dzięki sukcesom coraz bardziej wierzymy w siebie i w swoje możliwości. Przecież cały czas nam się udaje, stajemy się coraz bardziej niezależne. Jedzenie nie ma już nad nami kontroli i to teraz my decydujemy, jakie nowe nawyki wdrażamy w nasze życie.
Moje uczestniczki programów wiedzą, że nawyk, to niebezpieczny Pan, ale doskonały sługa.
Warto budować prawidłowe nawyki, bo to aż 40-60% naszych codziennych czynności, które wykonujemy automatycznie, bez podejmowania decyzji i bez wysiłku.
Kiedy uda nam się wdrożyć w życie prawidłowe nawyki, to zyskujemy czas i energię na realizację innych celów. Wychodzi na to, że nawyki również pomagają nam być osobą niezależną.
A czy dieta może być powodowana czymś innym niż zdrowymi potrzebami organizmu? Może być np. próbą udowodnienia sobie lub komuś czegoś?
Niestety najczęściej tak właśnie jest. Osoby podejmują zdrową przemianę, bo chcą lepiej wyglądać, żeby podobać się innym i być w pełni akceptowanymi. Tak nie powinno być.
Kolejnym bodźcem jest poprawa wyglądu dla siebie, żeby sobie udowodnić, że potrafię. Dbałość o swoje zdrowie oraz lepszą jakość życia na pewno nie są przewodnimi impulsami podjęcia przemiany.
Najrzadziej jednak ludzie łączą zmianę odżywiania z lepszą pracą umysłu, większą produktywnością. A to również wpływa na przedsiębiorczość, a w ostateczności na niezależność.
Dla mnie ten cel był powodem zgłębiania nauki odżywiania. Chciałam więcej w życiu osiągać i nie martwić się o siebie i bliskich w przyszłości.
To jest więc dobry moment na to, aby zapytać o Twoją definicję niezależności.
Pierwsze moje skojarzenia z niezależnością to spokój, bezpieczeństwo i zdrowie. Drugie skojarzenie to wolność i życie w zgodzie ze swoimi wartościami. Niezależność dzielę na finansową i mentalną.
Podstawą niezależności finansowej jest najpierw mądre zarządzanie tymi pieniędzmi, które mamy, a następnie budowanie nowych źródeł dochodu i inwestowanie. Niestety u większości osób wraz ze wzrostem dochodów wzrastają również potrzeby i poziom życia, a zabezpieczenia finansowe wciąż są na tym samym poziomie, albo w ogóle ich nie ma.
Obecnie moja pensja jaką sobie przelewam stanowi 10-15% moich zysków. Naprawdę niewiele mi trzeba do szczęścia i jak się okazuje mam zupełnie inne potrzeby niż większość. Za to cały czas inwestuję w swoją firmę i zabezpieczenia na przyszłość. Sprawia mi to radość.
Jestem też zdania, że powinniśmy mieć minimum trzy źródła dochodu i najlepiej zupełnie ze sobą niepowiązanych. Tak też buduję swoje zabezpieczenia. Mam nieruchomości, biznes online „Zdrowo w Biegu” który bardzo pozytywnie mnie zaskoczył i jestem też właścicielką marki Tucan, która produkuje wielofunkcyjne kostiumy na lato. Niestety ten ostatni biznes w pandemii totalnie się załamał, ale za to online z nawiązką nadrobił. I właśnie o to w tym chodzi, jedna odnoga ma problem, to druga pomaga.
Kolejna sprawa to poduszka finansowa minimum na pół roku, choć ja mam na dwa lata, co już jest lekką przesadą. Nie wyobrażam sobie życia od pierwszego do pierwszego, albo – co gorsza – na kredytach. Pamiętajmy, że obawa o naszą sytuację finansową bardzo wpływa na nasze zdrowie, bo wywołuje wyniszczający nas stres.
Część druga, związana z mentalną niezależnością to jest równie ważny poziom. Całe życie samodzielnie podejmuję decyzje o swoim życiu. Rodzina, partner, znajomi nie mają na mnie wpływu. Trochę też tak ukształtowały mnie okoliczności życiowe. Było chwilami ciężko, ale za to teraz jest dużo łatwiej.
Jedyna rzecz, która zaczęła mi z wiekiem doskwierać, to praca dla kogoś, albo może nawet inaczej, brak możliwości tworzenia czegoś większego. Początkowo praca dawała mi satysfakcję, wprowadzałam nowoczesny lek na cukrzycę do Polski dla amerykańskiego koncernu. Z czasem jednak pracodawca stał się dla mnie uzależnieniem. Po pierwsze wiedziałam, że moja pensja może zwiększyć swój poziom o jedyne 30% przy wewnętrznym awansie, co mnie nie bardzo interesowało, a po drugie nie mogłam się spełniać i rozwijać. Pozbyłam się tego uzależnienia i teraz mam własną firmę.
Jak zaczęła się Twoja niezależność finansowa?
Budowanie mojej niezależności finansowej zaczęło się już w młodym wieku, kiedy jako siedemnastolatka zaczęłam pracę i od razu część pensji odkładałam. Nawyk mądrego zarządzania pieniędzmi i ograniczania zbędnych potrzeb mam w sobie chyba od zawsze i nie wiem, skąd się to wzięło, to chyba głos rozsądku i jakaś opatrzność.
Jeśli chodzi o biznes, to zaczęłam tak, jak duże firmy, metodą start-upowa. Będąc na etacie, zbudowałam swoje miejsca w internecie: strona www, sklep, social media (wszystko robiłam sama), a także społeczność, czyli potencjalnego klienta. Zrobiłam pierwsze małe produkty i testowe dwie sprzedaże, żeby sprawdzić, czy chwyci. Chwyciło i to jak! Dopiero wtedy wzięłam się na poważnie za tworzenie swojego biznesu.
Jeśli ktoś teraz sobie myśli, ale jak to pogodzić w czasie, etat i budowanie biznesu? Nie było łatwo, bo miałam bardzo absorbującą pracę, ale wygospodarowałam na to godzinę, wstając codziennie o piątej rano. Czyli codziennie przez rok od piątej do szóstej budowałam fundamenty swojego biznesu. Ludzie nie wierzą w małe kroki, a jednak można osiągnąć spektakularne efekty. Już w pierwszym roku przychody były wielokrotnością mojej korporacyjnej pensji. Jak ktoś nie lubi ryzyka, to bardzo polecam tę metodę.
Co najbardziej lubisz w niezależności?
Możliwość życia w zgodzie ze sobą i ze swoimi życiowymi wartościami. Każdemu życzę takiego życia i za wszystkich mocno trzymam kciuki!
Mieszkasz między Polską, a USA. Co nas odróżnia od nacji amerykańskiej w drodze po niezależność?
Polskie społeczeństwo nie docenia siebie, a w szczególności kobiety mają z tym problem.
Amerykanie uważają, że są najlepsi we wszystkim i nie ma lepszych od nich. Państwo zakorzeniło w nich to poczucie ważności, bo przecież należą do najpotężniejszego kraju na świecie.
Czy tak jest naprawdę? Uważam, że nie, to my jesteśmy bardzo bystrym i mądrym narodem. Mamy jedynie problem z docenianiem siebie. Brak nam odwagi do działania, nie wierzymy w siebie, a szkoda! Boimy się porażek, zmian, bo i też historycznie nie było u nas za ciekawie. Nie jesteśmy bogatym państwem, nie czujemy się zbytnio wspierani.
Natomiast dla mnie, porażka to super sprawa. To wskazówka, co należy poprawić, gdzie popełniliśmy błąd i co zrobić, aby go nie ponowić. To po prostu kolejna forma nauki.
Nawet moim uczestniczkom z programów zdrowej przemiany mówię „kiedy dopadnie Cię pokusa, nic się nie martw, ona była przewidziana, popraw koronę i działaj dalej zgodnie z planem”! Nie obawiajmy się porażek. Jesteśmy super społeczeństwem i na bardzo wiele nas stać.
Dziękuję za ważną i zaskakującą rozmowę!
IZA DEJDA – biotechnolog, medyczny ekspert żywienia i przedsiębiorca. W późnym wieku porzuciła korporację i w 43 roku życia zbudowała dochodowy biznes. Stworzyła autorski model odżywiania oraz programy przemiany, które pomogły już setkom kobiet. Jest też twórcą pierwszej w Polsce subskrypcyjnej Kobiecej Akademii Zdrowia, w której dojrzewają Królowe Życia.